Używanie j.angielskiego przy mapowaniu Polski

Jaki jest sens robienia opisów changesetów w języku angielskim?
Podobnie drażnią mnie rozmaite notatki typu fixme, note, description itd. w tym języku szczególnie gdy robią je ci co zaczynają przygodę z OSM.
Często jest dysonans między jakością wprowadzania danych a czasem poświęconym na zrobienie dużego opisu w języku angielskim.
Wygląda to na jakieś kiepskie naśladownictwo.
Zrozumiałe, że opis w j.ang. robi osoba dokonująca hurtowych zmian lub mapująca nie swoje kraje.
Jednak nadrabianie braku doświadczenia w mapowaniu opisami angielskimi jest według mnie pozbawione sensu, śmieszy, utrudnia mapowanie nowym i odstrasza ich jakoby opis musiałby być precyzyjny i wg.jakiś jeszcze przez niego nie poznanych zasad międzynarodowych, ktorych nie chce mu się wyszukiwać, co tylko wzmacnia wrażenie, że OSM jest trudna i bez poznania zasad lepiej jej nie tykać.
Jest to i niesmaczne i niezgodne z ustawą o ochronie języka ojczystego.
Dla mnie to jest dęte i toleruję to jako jakieś zaszłości u starych maperów, ale gdy widzę, że od pierwszego dnia mapowania ktoś miesza na mapie i uzasadnia to w j.angielskim to mi się to szczególnie nie podoba. Dodatkowym utrudnieniem jest brak możliwości sprawdzenia (w dokonaniach) gdzie jest jego obszar zainteresowania tzn. czy to Polak, i nie wiadomo w jakim języku się do niego zwracać aby zwrócić mu uwagę na błędy.
Nie chciałbym tu wskazywać szczególnie dziwnych wpisów aby kogoś nie urazić.
Może ustalmy aby przy mapowaniu Polski używać języka ojczystego?

Generalnie mimo że świetnie znam język angielski to do opisów zmian w kraju użyłem jedynie języka ojczystego. Wydało mnie się to z początku oczywiste gdyż OSM nie wyświetla na mapie domyślnej innego pola dla nazw poza domyślnym dla danego kraju stąd moje przypuszczenie by i opisy pisać po polsku. Oczywiście jako całkowity początkujący to coś takiego jak tytuł edycji przez pierwsze kilkanaście wprowadzonych zmian nie przyszło mnie w ogóle do głowy i raczej bym obstawiał, że początkujący postąpi podobnie niż wymyśli użycie innego języka.
Co do nie pisania po angielsku to jednak gruba przesada. To jednak projekt międzynarodowy jest z siedzibą w UK. Jak już to zrozumiał bym z tego powodu nakaz pisania po angielsku a nie odwrotnie.

IMHO ochrona dotyczy sfery publicznej a tu nie ma to miejsca, gdyż zapisy te są widoczne praktycznie tylko dla użytkowników zarejestrowanych czy jak kto woli szerokiej grupy znajomych.

Sprawa jest trywialniejsza, niż Ci się wydaje. Niektórym edytory wyświetlają się po angielsku (albo z powodu angielskiego systemu, albo że nierozwijany już Potlatch 2 nie był przetłumaczony), więc piszą je po angielsku. No a MAPS.ME samo dopisuje “opis” za użytkownika.
Jest jeszcze pewnie kilku użytkowników, którzy robią to z przyzwyczajenia z dawnych czasów tj. przed 2012.
Nie ma co dopisywać sobie do tego ideologii :wink:

Większym problemem jest niedawanie opisów do wysyłanych zmian, niż to w jakim języku one są :wink:

Z tego też bym nie robił problemów, bo ludzie posługują się intuicją skoro wiedza nie jest podawana im w odpowiedniej kolejności. A intuicja podpowiada, że lepiej nic nie napisać niż napisać głupoty. Wiadomo, że opis jest najbardziej przydatny dla nowicjuszy, którzy dzióbią po jednym obiekcie. Ale jak pisał wmyrda nowi są tak zaaferowani czy np. nie psują danych, że nawet nie podejrzewają że istnieje pole opisu, bo niby kto lub jaki program miałby to sprawdzać.?
A gdy już poduczą się np. JOSMa i wysyłają grupowo w dużych changesetach to tym bardziej opis wydaje się im głupotą bo odbiera czas który mogliby przeznaczyć na mapowanie.

Gdyby przyjąć że opis najbardziej przydaje się do kontroli nowych to tym bardziej używanie języka angielskiego te kontrolę czy opiekę oddala. Wydaje się bowiem że osoba biegle władająca językiem angielskim zapoznała się dogłębnie z nieprzetłumaczoną wiki.
Może to być też osoba dobrze znająca OSM a wkraczająca na teren gdy przyjeżdża do obcego kraju Polski.
Może dla niej opis po polsku byłby utrudnieniem?
Jak zagaić do takiej osoby bo mi się zdarzało najpierw pytać czy mam pisać po polsku czy angielsku?
Co ciekawe często czytając te angielskie wpisy wielokrotnie odniosłem wrażenie że to celowe działanie aby wyłamać się spod kontroli czy zniechęcić do konwersacji.
Obserwując taka osobę można dojść do kolejnych wniosków że taki maper bardzo nie lubi zwracania uwagi czy udzielania rad.
Zdarzało mi się że taka osoba nie opowiedziała na mój list pisany po polsku więc nie wiadomo czy to charakterek korespondujący ze stylem mapowania, czy też się przestraszył że coś nabroił lub nie chciało mu się tłumaczyć.

Najbardziej mnie dziwią zapytania do społeczności po angielsku czy to w fixme czy w note czy w description.
Jeśli ktoś dodaje dłuższą uwagę tzn., że ma jakieś wątpliwości i nawet jeśli nie oczekuje na szybką odpowiedź to przecież musi rozumieć że gdyby pytanie było w j.polskim to szybciej poprawka byłaby uwzględniona.

Nie chodzi mi o jakieś zakazy czy nakazy, ale staram się zrozumieć po co ludzie taki parawan nad swoimi edycjami roztaczają.
Najbardziej zastanawia mnie na ile takie wpisy zaskakują tych co o OSM mało wiedzą i czy po prostu nie jest to kolejny stopień trudności zniechęcający bo skłaniający do poświęcenia czasu na studiowanie zasad, zamiast zabrać się za mapowanie.

OSM jest prosta gdy się w niej siedzi.Jednak wąska grupa wolontariuszy może wprowadzić dużo danych jeśli są standardowe tzn importy czy orto. Do ciekawych danych potrzebni nam są miejscowi (tysiące) podobnie jak do sprawdzania aktualności
Bariera językowa wydaje mi się nie jest problemem gdyż dziś nauka języków jest powszechna. Jednak gdy dochodzi specjalistyczne słownictwo to robi sie gorzej.Nie wydaje mi sie niewykonalne aby JOSM zamieniał w locie wyrażenia narodowe (polonizacja tagów) na te angielskojęzyczne. Przyspieszyłoby to zaznajomienie się z zestawem dostępnych tagów oraz po przerwie ułatwiałoby wdrożenie się na powrót w OSM. Po prostu pamięć operuje skojarzeniami. Z analizy błędów jakie widzę na OSM wnoszę że wiele z nich spowodowane jest nieznajomością angielskiego.
Spodziewam się, że starzy maperzy i ci co codziennie mapują, nie rozumieją tej bariery która może mieć kolosalny wpływ na wolne rozrastanie się społeczności.

Ja podszkoliłem już wiele osób ale zauważyłem że jakoś nie chce mi się uczyć tych “angielskojęzycznych” bo oni w ten sposób coś mówią .
Argument że to projekt międzynarodowy do mnie nie trafia, bo naszym głównym celem powinno być zwiększanie liczby maperów w Polsce.
Jestem pewny, że fakt iż wiki tak wolno jest tłumaczona jest pewnym przekazem dla nowych sprawdzających na jaką pomoc mogą liczyć.
Według mnie angielskie opisy przy mapowaniu Polski są prawie tak głupie jak pisanie na naszym forum po angielsku przez Polaków.

Dla mnie to dyskomfort pisać po polsku do Polaka czy zna język polski czy powtarzać to samo po angielsku, gdy nie rozumiem po co ten typek chwali się że lepiej zna angielski niż mapuje.
Wierzę, że gdyby maperzy utożsamiali OSM z mapą Polski to może częściej by się w nią angażowali.
Dopisuję zatem to odchodzenie od mowy ojczystej do listy spraw jakie mi się na OSM nie podobają i traktuję to jako przejaw jakiegoś snobizmu itp. tzn., że nie warto poświęcać swego czasu aby takiej osobie pomagać i uczyć, a prościej rewertować.

Dla mnie temat nie jest wart rozpisywania elaboratów, ani nawet ich czytania :slight_smile:

Rowers, za dużo filozofujesz i szukasz dziury w całym :stuck_out_tongue:

Opisy do changesetów są pomocą dla wszystkich wokół, a nie tylko instrumentem do kontroli nowicjuszy.

Przede wszystkim OSM to projekt międzynarodowy i angielski jest domyślnym językiem komunikacji. Tagi i całe środowisko jest opisane w angielskich słowach, więc po prostu często prościej napisać komentarz po angielsku, bo jest naturalniej i krócej.

Znaczy, że co? Pisząc opisy chsetów po angielsku mniej angażuję się w OSM? Wybacz, ale większych farmazonów dawno nie słyszałem :smiley:

Dla mnie dyskomfortem i objawem “snobizmu” jest to, gdy niektórzy udają, że w dzisiejszych czasach język angielski jest jakąś wielką barierą nie do przekroczenia w korzystaniu z OSM. “Snobizmu” (swoistego lenistwa intelektualnego) objawiającego się postawą, że “mimo, że cały świat używa angielskiego, ja nie będę się go uczył i potrzebuję specjalnej troski”. Sorry, ale ja patrzę na to tak: niech takie osoby cieszą się, że komuś chce się tłumaczyć wiki i interfejsy programów na polski.

Na tym forum rozmawia kilka czy kilkanaście osób a o OSM rozmawia się też poza nią.
Często krytyczne zdania użytkowników są ważniejsze od zdania maperów, bo mówią o sensie naszej pracy.
Nie chcę tu zaczynać dyskusji o tym czy jest dziura czy nie tzn. czy tempo rozwoju OSM jest właściwe. Ograniczam się zatem do oceny tempa rozwoju społeczności.Każdy projekt jeśli się nie rozwija to z czasem umiera.Wydawałoby się, że im OSM jest pełniejsza tym społeczność powinna rosnąc a tymczasem ledwo udaje się zamienić odchodzących nowymi maperami

Więc pytam do czego mogą być potrzebne angielskie opisy changesetów i rozmaite notatki w tagach i jak to sie przekłada na integracje społeczności? Raczej jeśli ktoś używa tagów angielskojęzycznych i posługuje sie językiem angielskim zamiast polskim to nawet nie wiadomo czy to Polak więc skąd miałaby przyjść chęć uczenia go mapowania czy zapraszania na forum?

Ale co z tego pozytywnego wynika?
Ile osób z 3,5 mln społeczności interesuje jakim językiem się Polacy porozumiewają między sobą?
Ilu Polaków się komunikuje w angielskim na wątkach międzynarodowych?
Natomiast można się domyślać że jeśli ktoś przegląda historię to pewne rzeczy mogą mu umknąć jeśli ma tłumaczyć np. opis changeseta.

Znam wiele krytycznych uwag że edytor nie zamienia narodowego tagowania (w locie ) na angielskie tagi.
W efekcie nawet na forum często są sygnały, że maperzy z wieloletnim stażem dziwią się, że umknęło im istnienie precyzyjniejszego tagu.Po prostu nazwy w języku ojczystym łatwiej byłoby zapamiętać przy ponad 1000 tagów.
To nie pora na dyskusje na ile angielskie tagi hamują mapowanie na całym świecie i dlaczego ci którym to nie odpowiada odchodzą z OSM lub dziubią w ID gdzie tagowanie jest spolszczone, zamiast ożywać JOSM-a.
Kocio opisywał nam weekly a ono było tłumaczone na kilka języków i chyba wiadomo dlaczego.

Polska nie jest krajem, w którym angielski jest bardziej znany niż w krajach zachodnioeuropejskich czy dawnych koloniach czyli połowie Azji.Zresztą angielski nie jest najpopularniejszym językiem świata a na OSM nie ma niczego takiego co by skłaniało do tego aby ten język miał być czymś wyjątkowym. Ale jeśli jest on do czegoś potrzeby to na pewno nie musi służyć do porozumiewania się między sobą polskich mapowiczów. Może gdybyśmy pisali notatki po angielsku lub pisali w tym języku na forum, to byś zauważył niestosowność.
Mi się wydaje, że to jeden z wielu drobnych elementów jakie składają się na nie przyjazność OSM. Rozwialiśmy już o przedstawieniu Polakom OSM jako produktu polskiego poprzez dodanie do nazwy światowej, nazwy polskiej łatwej do zapamiętania i dobrze się kojarzącej. W większości byliśmy zgodni, że to byłby dobry impuls aby OSM nie kojarzyła się z czymś podobnym do google Nie chciałbym tu używać po raz kolejny chwytu, że 40 mln naród nie potrzebuje OSM skoro zajmuje się tym garstka i to ciągle malejąca.Może to i filozofowanie jak piszesz gdy się docieka przyczyn zastoju. Nie popadajmy w beton, bo obudzimy się za późno gdyż nic nie jest wieczne. Nie zmusimy nikogo do używania OSM jeśli się z nią nie będą identyfikowali. Podkreślanie, że to projekt międzynarodowy w niczym nie pomaga a szkodzi. bo np. nie da się oglądać mapy świata gdyż nazwy są nieczytelne. Jeśli ten angielski jest taki fajny to dlaczego cała mapa nie jest w wersji angielskiej? Nie jest bo to by ją zabiło.

Dla mnie większym problemem od opisu zmian w tym czy innym języku są zestawy obejmujące kilkaset zmodyfikowanych obiektów, zlokalizowanych na terenie całego kraju, i posiadający opis, który nic nie mówi. Przypadkiem dzisiaj na taki trafiłem, akurat jego autorem jest rowers2. A trafiłem, bo zauważyłem, że jeden z bloków mieszkalnych w Szczecinie został zmodyfikowany - mimo że w jego obrysie znajdowało się kilka punktów adresowych, jeden z nich został usunięty, a dane z niego przeniesione na obrys. Powstaje pytanie o jakość takiego zestawu zmian oraz o to, czy to nieudana edycja automatyczna, czy nieprzemyślana ręczna. Niestety liczba zmodyfikowanych obiektów w zestawie i ich geograficzne rozrzucenie znacząco utrudnia ewentualny rewert takich bzdur.

To dziwna postawa, bo ja niezależnie, gdzie mapuję, chcę i staram się robić to jak najlepiej się da. Mam gdzieś, jakim językiem porozumiewa się na co dzień mapowicz i czy opisze chset po polsku lub angielsku (byle by był jasny). Ważne, żeby dobrze mapował i w razie potrzeby wykazywał chęć komunikacji. Nie dzielę ludzi na Polaków i nie-Polaków, tylko na dobrze mapujących i źle mapujących.

Nie zaklinaj rzeczywistości. Angielski to język powszechnie uznany za uniwersalny język i żaden hiszpański, portugalski czy chiński jeszcze długo nim nie będzie.

Zaraz, mówimy o języku mapowiczów i o tym kręgu wewn., czy o tym jak OSM widzi jakiś pan Józek - użytkownik końcowy, który używać OSM będzie jedynie np do nawigacji? Bo to są 2 zupełnie inne grupy. Pan Józek ma gdzieś język opisu chsetu, bo nie mapuje i nie zamierza, bo nawet nie dotrze tak bardzo wgłąb tego projektu.

Śmieszy mnie w ogóle, ta naiwna nadzieja niektórych, że dosłownie każdy może i chciałby i powinien mapować i że każdego trzeba do tego nakłaniać, ewangelizować wręcz. Nie, nie każdy chce, nie każdego to interesuje, jak te mapy powstają. Pana Józka może interesować tylko, to czy te mapy są porządne i czy nawigacja nie zaprowadzi go w pole, gdy chciał pod PKiN. Dlatego też tak wiele osób myli twórców Yanosika i Osmanda z twórcami i mapowiczami w OSM. Tak samo jak w Wikipedii. Większość ludzi tylko czyta hasła na wiki i nie kojarzy żadnego innego wikimediowego projektu oprócz samej Wikipedii.

Jeśli ktoś jest leniem lub idiotą i nie potrafi wyszukiwać informacji i/lub używać translatora, by znaleźć kilka prostych tagów, to przykro - nie powinien może mapować. Ja tam cieszę się z takiej filtracji. To też jakiś głupi mit, że OSM powinno być takie, że w 2 min od zarejestrowania user od razu powinien umieć (być w stanie) narysować Wawel w 3D. Drobne poprawki da się zrobić błyskawicznie i język nie jest tu barierą, bo obecnie najpopularniejsze tagi są przetłumaczone. A przed dokonaniem tych bardziej skomplikowanych niezbędne ma być poświęcenie chwili na doedukowanie się i ogarnięcie edytora.

To nie ma nic wspólnego z użytym do nazwania tagu językiem. To efekt “społecznościowości” tego projektu i rozrastania się go. Po prostu - nowe tagi są wymyślane i wprowadzane do użycia. Większość, nawet wieloletnich maperów, nie śledzi tego na bieżąco, a jedynie ad hoc, w miarę potrzeby. Wyobrażasz sobie jaki chaos byłby podczas dyskutowania tagowania pomiędzy mapowiczami (w lokalnym i zagranicznym kontekście), gdyby każdy kraj miał swoje aliasy na każdy tag? Poza 1% ludków nikt nie kojarzyłby oryginalnych nazw tagów. Wieża Babel nie do ogarnięcia. Wtedy dopiero my, Polacy, bylibyśmy odsunięci na margines projektu, bo byłaby bariera językowa. Poza tym, to kolejny poziom zależności, kolejna kwadratura. Już nie tylko wojenki o schemat tagowania, a o polski alias tagu. A jeśli ktoś chciałby wciąż używać angielskich nazw, to zabroniłbyś mu ustawowo? Masakra. Bezsens. A tak jak teraz, to, kto korzysta z josma, wystarczy, że zobaczy w tekście dyskusji frazę highway=motorway i każdy wie, czego ona dotyczy.

Tak się dzieje, gdy do JOSMa wczyta się cześć budynku (bo był na skraju zakresu) i tylko jeden adres, a potem użyje się funkcji Merge Address Points z building_tools.
Rozrzut geograficzny jest wynikiem zastosowania tej funkcji do wszystkich danych wczytanych do JOSMa, czyli wciśnięcia CTRL-A, zamiast ograniczenia się do np. tego co widać w oknie poprzez użycia filtra z “inview”.