Masowa wycinka drzew w Polsce

50-70 lat dla drzewa to faktycznie mało. Nawet biorąc pod uwagę fakt ze w mieście z uwagi na zanieczyszczenie, zasolenie i niski poziom wód gruntowych drzewa maja gorzej. Zależy też jakie gatunki drzew, ale o tym więcej wie pewnie urbanista, lub projektant trenów zielonych. Jaka opieka, jak są prowadzone(w mieście i przy drogach muszą być prowadzone żeby nie powodować problemów po wichurach czy przy transporcie).

Było kiedyś na forum link do map od google które pokazywały ile “lasów” ubyło między 2000-2012 (teraz maja chyba do 2014).
I jakoś wtedy nikt nie robił afer, można sobie zobaczyć http://earthenginepartners.appspot.com/science-2013-global-forest .
Po prawej są warstwy.

To dla tych co myślą że teraz jest masowa wycinka :roll_eyes:

U mnie na osiedlu w pobliżu mojego domu tuż przed 1 marca wycięto około 30% drzew. Innych miejsc nie zliczę.

Dlaczego ograniczać się do drzew, przecież święte prawo własności jest właśnie “święte”. Kto śmie mi zabraniać wycinać filtry z auta? Palić śmieci w piecu? Zatłuc psa?
Polska, to wyjątkowe mentalne zadupie, bardzo to przykre.

Akurat zakaz palenia śmieciami w piecu jest “martwy”. U mnie w okolicy była taka sytuacja, że jeden z sąsiadów - po kilku próbach upomnienia innego sąsiada, że zasmradza całą okolicę - w końcu nie wytrzymał i zadzwonił na policję. Niestety okazało się, że policja nie ma żadnej możliwości wyegzekwowania tego prawa co najwyżej upomnieć. Porównanie z psem uznaję za nieśmieszny żart. Różnica między psem a drzewem jest chyba zbyt oczywista, żeby to próbować tłumaczyć. A prawo do własności to jedno z podstawowych praw w państwach uznawanych za cywilizowane. To chyba oczywiste, że ludzie chcą móc robić ze swoim co chcą (oczywiście dopóki nie przeszkadza to innym).

U mnie od lat są na osiedlach duże cięcia bo robi się parkingi.
Ktoś na to zgodę wydawał a i mieszkańcy nie oprotestowali bo im było na rękę.

Sugerujesz ze są jakieś przepisy jak te zakazujące trucia, że nie wolno mi na mojej działce rozbudować domu czy wyciąć drzewa zagrażającego zniszczeniem domu?
A może jak wycinam z papierkiem na które też trzeba ciąć drzewa, to natura uszczerbku nie poniesie?

Pełna zgoda. Dlatego niedawno obalono chory ustrój, w którym nie było poszanowania prywatnej własności a każdy mógł niszczyć wszytko dookoła, bo to było wspólne.
Przykład sprzed dwóch dni.Znajoma kobieta zawróciła uwagę chłopakom że pruł drut z siatki ogrodzeniowej przedszkola.Za jaki czas przychodzi do niej do domu matka chłopca z mordą dlaczego się czepia skoro to ogrodzenie jest publiczne a nie jej prywatne.
Sprawa jest prosta skoro wiele instytucji tnie kiedy ma ochotę to właściciel działki przydomowej ma prawo aranżować ogród tak, że chce mieć drzewa w jednym kącie a w drugim chce je wyciąć.
Inaczej doprowadzimy do absurdu że ludzie nie będą sadzić drzew lub będą je podtruwać.Są powody usuwania drzew a to że dzięki braku konieczności decyzji wycięto to co miano wyciąć w dłuższym czasie niczego nie zmienia ani w kondycji drzew ani w ilości drzew wycinanych corocznie na podstawie decyzji.Teraz przez jakiś czas będzie mniej wniosków o wycięcie czyli biurwy mogą się zająć czymś pożytecznym.Spytaj w urzędzie ile corocznie wydawano pozwoleń na wycięcie. Spytaj fachowców od drzew ile drzew się starzeje i podlega wycince przy konserwacji terenów zielonych. Zobacz ile firm zajmuje się wycinkami drzew.Porównaj te liczby z liczbą nasadzeń. Warto też porównać liczbę wycinek do liczby drzew aby zrozumieć jaki procent drzew co roku wypada.
Rysujemy na OSM drogi więc widzimy jak się tnie lasy aby wybudować równoległą szosę do już istniejących. Np ostatnio pisał adas jak się rąbie lasy wokół Bydgoszczy.

Cytuję
“Kto posadził, ma prawo wyciąć i dokładnie wie, co z tym drzewem ma zrobić” - mówi minister środowiska
Jest jednak warunek - usunięcie drzew czy krzewów nie może być związane z prowadzeniem działalności gospodarczej.

Albo:
Zgodnie z dotychczas obowiązującymi przepisami, chcąc wyciąć drzewo na swojej posesji, należało wystąpić do wójta, burmistrza, prezydenta miasta o zezwolenie na takie działanie. Według posłów PiS, którzy byli autorami noweli, stanowiło to nadmierną i nieuzasadnioną ingerencję w możliwość wykonywania prawa własności nieruchomości.

Zdaniem posłów stosowanie tak restrykcyjnych przepisów nie spełniało swojej roli, gdyż i tak niemal wszystkie decyzje, które wydawały stosowne organy, były pozytywne i zezwalały usunięcie drzewa czy krzewu.

Według mojej wiedzy tak to właśnie było a z wiedzy zasłyszanej, bo sam nie ciąłem te przepisy jak i wiele innych były tylko po to aby żyć z łapówek.To państwo z każdym rokiem staje się coraz bardziej zbiurokratyzowane, bo po likwidacji zakładów produkcyjnych ukryte bezrobocie przeniosło się do urzędów.
Urzędnik tnie kiedy chce.Dysponuję wieloma zdjęciami ściętych drzew grubszych nawet niż metr.A obywatel nie miałby prawa wyciąć jednego drzewa bo jest idiotą? Za to urzędnik gdy mu pozwoli to już w porzo?
Gdzie tu sens? Nikt lepiej niż właściciel nie zadba o swój majątek a jak urzędnik będzie się upierał, że on to zrobi lepiej to tylko dowodzi że to państwo biurewskie.
Widzę te same biurewskie podejście w wielu innych dziedzinach życia.Mnoży się przepisy w interesie urzędników aby czuli się potrzebni i nie obawiali o stołki. Potem władza potrzebuje podatków na utrzymanie armii urzędników uszczęśliwiających obywateli.
Przyglądałem się niedawno pracy wielu urzędów aż chce się wołać “komuno wróć”. Domagają się eutanazji, prawa do zabijania nienarodzonych dzieci, posiadania lekkich narkotyków itd., a mieliby zakazać wycięcia drzewa?
Dęta polityczna akcja.
To państwo na łapówkach stoi a kto np. prowadzi DG to wie po co są przepisy. Nie słyszałem aby ktokolwiek wybudował osiedle na drzewach. Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie.

U mnie dyrekcja dróg wycięła wszytko co rosło przy drogach a zarząd dróg wodnych wszystko co rosło na walach. Trochę tych najokazalszych dębów udało się uratować

Właśnie ten brak zrozumienia własności różni społeczeństwo polskie od reszty świata.
Własność prywatna to jest to co jest zapisane w notarialnym akcie własności i jest niepodważalne oraz wieczne.
Czyli właściciel MUSI wyrazić zgodę na wszelką ingerencję na jego terenie ze strony władz, organizacji czy innych podmiotów, a nie odwrotnie.

W Polsce, społeczeństwo, media i politycy, nagminnie wykazują się lekceważeniem pojęcia własności prywatnej.

W Polsce to jest jeszcze przyzwoicie pod tym względem, w Anglii i Walii to dopiero prywatni właściciele mają przerąbane. Wystarczy by lokalsi korzystali z terenu przez ostatnie 20 lat i niewielkim wysiłkiem mogą zabronić właścicielowi robienia czegokolwiek z jego własnością.

W Polsce też chyba funkcjonuje coś takiego jak “prawo zasiedzenia” - różnica tylko w tym, że trzeba przez 30 lat “zasiadywać”.

Wystarczy 25 w dobrej wierze, a 30 w złej wierze.
Nie jest istotne jak jest, a w którą stronę wszystko zmierza.W ostatnich latach urzędnicy z braku zajęcia wpieprzają się w każdą dziedzinę życia.

Gdy zmieniono ustawy śmieciowe ludzie zaczęli wywozić śmieci do lasu lub palić w piecu.
Gdy wprowadzili podatki od psa ludzie przestali je zgłaszać i szczepić.
Gdy wprowadzili zakaz uprawy maku to dzieci nie wiedzą co to jest makówka a ci co potrzebują makowin to je znajdą.
Ludzie myją auta po nocach. Biją świnie nielegalnie. Boją się zgłosić przemoc w rodzinie .Boję się wezwać pogotowie do leżącego na ulicy bo byli obciążani 320 zł za niepotrzebne wezwanie.
Nie sprawdzają czy ktoś się nie topi aby nie być oskarżonym o nieudzielenie skutecznej pomocy. Podobnie przy wypadkach drogowych.
Coraz więcej dziedzin podlega subiektywnej ocenie urzędniczej a decyzje są wydawana na niejasnych przesłankach co sprzyja korupcji.

Prawo zasiedzenia dotyczy przejęcia własności. Tam właściciel się nie zmienia, nadal teren i opłaty są jego. Po prostu lokalna społeczność zaklepuje sobie prawo do korzystania z jego własności w stanie niezmienionym. Parki, skwery, plaże - typowe zastosowania tego prawa.

Nie popadajmy w skrajny pesymizm, ale jednak coś w tym jest…
W lipcu ubiegłego roku złapałem z zoną na gorącym uczynku kierowcę, który uszkodził auto w czasie parkowania. Okazało się, że był pijany - oczywiście nikt nie zareagował i zostaliśmy z problemem sami. Przed niespełna miesiącem finał tej sprawy zakończył się w sądzie - na szczęście wyrokiem skazującym. Okazało się, ze jakaś kobieta również zadzwoniła na policję - i też była świadkiem na sprawie.
Później poruszyłem ten temat z kilkoma sąsiadami - i oczywiście jeden schemat wypowiedzi: A po co się mieszać? :confused:
Ciekawe czy byliby też tacy asekuranccy, gdyby to był ich samochód i nikt by nie zareagował.

Był ciekawy artykuł opisujący różnice w prawie angielskim i polskim gdzie u nas świadek staje się konfidentem, bo jego dane nie są chronione mimo, że policja często zachęca do wizyty na komendzie mówiąc, że danych nie będzie ujawniać. Niestety oskarżony ma wgląd w akta sprawy, a świadek nie zna danych oskarżonego.

Niby jest to po to aby bezkarnie nie świadczyć nieprawdy ale jednak powoduje to zemstę, bo skazany odgrywa się nie na wymiarze sprawiedliwości czy policji ale na świadku.
Dlatego w grubych sprawach często zanim dojdzie do rozprawy świadkowe odwołują zeznania zanim sędzia zada pytania, których nie zadała policja.Zatem takie prawo jest wręcz idealne dla przestępców i popełniających wykroczenia.
Przez wiele lat pobierane były opłaty za przyjazd pogotowia np. do pijaczka. Dyżurny często straszył już przez telefon domagając się danych zgłaszającego i nie ukrywał, że po to aby obciążyć rachunkiem.
Policja i SM też często straszy ludzi że jak coś zgłaszają i domagają się działania to, że będą wzywani do sądu.

Sądzę, że w Polsce nic się nie zmieni dopóki takich policjantów czy dyżurnych pogotowia nie skaże się za zaniechanie działań a gdy ludzie rozumieją, że te strachy są po to aby było mniej roboty to sami wchodzą w znieczulicę, bo skoro ci co biorą kasę i sami wybrali swój zawód mają to głęboko gdzieś to dlaczego człowiek ma tracić swój czas pieniądze i jeszcze się narażać na zemstę.

Podobna sytuacja była chyba w 2005 r. gdy za rządów SLD zmieniono ustawę o korupcji poprzez penalizację osób wręczających łapówki.
Jak się lato domyślić szacunki instytucji określające poziom korupcji w danych krajach szybko w Polsce podskoczyły zdaje się nawet kilkukrotnie.
Nie mogę zrozumieć dlaczego nie zwalania się z odpowiedzialności osoby korumpującej lub na której wymuszono łapówkę jeśli sama zgłosi. Brak kary powodowałby strach u biorących, którzy nawet gdy są w dobrej komitywie z wręczającym to wiedzą, że z czasem wręczający mógłby żądać czegoś więcej i szantażować urzędnika, że stare łapówki wyjawi.

Czyli tak jak w poprzednim przypadku system nastawiony jest aby przestępstw nie wykrywać.

Jest jeszcze gorzej. Prawo tworzą ci co żyją z łapówek a z łapówek żyją też ci co łapówkarzy bronią i skazują. Niedawny przykład z Rumuni gdzie ludzie wylegli na ulice po ustawach zwalniających urzędników z odpowiedzialności