Kto nie ma poczucia humoru albo żyłki do interesów to niech nie czyta, bo długie i zbyt wizjonerskie.
Przyglądałem się pracom barloga nad dronem wyposażonym w kamerę i GPS.
Zastanawiałem się nad możliwością wysyłania takiego drona do zmapowania dróg leśnych.
Jechałem niedawno piękną asfaltówką leśną w okolicach Świebodzina gdzie nad głowami łączyły się ciasno korony drzew tworząc coś na kształt tunelu. W pewnym momencie zauważyłem szybko zbliżający się nietypowy obiekt, który groził czołówką z szybą w aucie i ostrzegłem pasażerów w ostatniej chwili.Wyglądało to jak włócznia lub rakieta lecąca 2 m nad jezdnią.Po kilku sekundach już wiedzieliśmy co to za strzała gdy około metr od auta wyminął nas bocian, który nie mógł się z tunelu wydostać.
Skoro bocian może tak nisko latać to dlaczego nie dron?
Zastanawiałem się czy nie kupić sobie takiego drona do prób mapowania i do czegoś niezwykłego co by przysporzyło kasy.
Należało odpowiedzieć na pytania czy dron miałby być sterowany przez net poprzez obraz z kamery, czyli na wzór armii USA lustrującej np.Pakistan przez operatora z z Bostonu. Zabija taki dżojstikiem w Afganistanie, a o 15-tej kończy wojnę i idzie do domu do żonki i dzieci, którzy nic nie podejrzewają czym tato się zajmuje w robocie.
Takie sterowanie byłoby trochę ryzykowne ze względu na przepustowość łącza.
Zatem wymagana pełna lub częściowa autonomia.
Leci sobie dron, a oprogramowanie zatrzymuje go przed przeszkodą widoczną w kamerze czy też w oparciu o dalmierz laserowy i ultradźwiękowy. Tricopter może zawisnąć w miejscu i przesłać obraz aby operator pomógł podjąć decyzję z której strony ominąć przeszkodę jeśli jest rozległa.
Inna opcja to, leci sobie dron po podkładzie mapowym, a obraz z kamery wprowadza korektę do osm , na ile oś drogi nie zgadza się z mapą.
Czyli pierwszy lot wolny, bo korekcyjny, a potem już po kresce z osm , z pełna mocą.
Zatem coś na wzór amerykańskich rakiet Tomahawk gdzie tor lotu jest zaprogramowany, a kamera służy do korekty czyli omijania niespodziewanych przeszkód na niskim pułapie lotu,( aby radar nie wykrył). Wymagana inteligencja na poziomie autonomicznego odkurzacza, co dziś jest w zasięgu gospodyni domowej.
Kolejne pytanie, skąd startować aby zasięg był duży?
Założenie to akumulator na 45 minut lotu i prędkość 30km/h.
Zatem aby wysłać drona w daleką misję na początek będą potrzebni zaprzyjaźnieni kolejarze i kierowcy busów, którzy wypuszczą drona na terenie jaki nas interesuje. Łatwe , gorzej z powrotem.
Napęd elektryczny daje tę możliwość że gdy się energia akumulatora kończy to dron przycupnie na czas naładowania z ogniwa słonecznego. Udźwig drona jest niewielki i aerodynamika ogranicza powierzchnię ogniw, toteż musiałby on lądować z dala od ludzi aby go nie skradziono w czasie ładowania.
Zatem wchodzą w rachubę łąki leśne, pola i płaskie dachy domów. Gdyby go ktoś wypatrzył, że wylądował na dachu, to dron musi umieć uciec, czyli ma mieć zawsze zapas energii w akumulatorze.
Do tego oczywiście nadajnik GPS/GSM na wypadek awarii lub faktu, że ktoś mógłby go przechwycić np jakiś zazdrosny jastrząb.
Ładowanie zajmowałoby cały dzień a nawet dwa. (trzeba by przeliczyć powierzchnię ogniw aby np 3 godzinne ładowanie starczyło na 5-10 km lotu. Rozważałem ładowanie indukcyjne poprzez zawieszanie drona na linii energetycznej. Czyli taka pijawka energetyczna.
Kształt nietoperza zwisającego na drucie nie powinien bardzo dziwić. Zaciskające się szpony drona na linie zamykałyby pętlę zwoju zwartego czyli zwykły transformator.Tego zdaje się nie da się zastosować ze względu na brak przekładni obniżającej voltaż ale trzeba popróbować wykorzystać ulot czyli wyładowanie koronowe.
Zatem ładowane jonizacyjne albo rezonans z polem magnetycznym czyli to co w nowych autach elektrycznych lub ładowarkach bezprzewodowych do komórek.
Dość kosztowna zabawka więc należałoby wymyślić zastosowanie praktyczne aby to zarabiało na siebie.
W międzyczasie wpadłem na pomył tymczasowego rozwiązania problemu energii czyli zasięgu poprzez udawanie pijawki.
Przecież taki dron nie musi lecieć na koniec województwa chociaż może tam się pojawić za 3 godziny.
Jak? Ano skoro jest taki mały to przecież może wylądować na dachu pociągu. Choć pociągi nie jeżdżą wszędzie to są przecież TIRy.
Czy komputer pokładowy potrafiłby porównać kierunek poruszania się TIRa z podkładem OSM aby uznać że TIR nie jedzie tam gdzie dron sobie życzy, po czym przeskoczyć jak pchła na innego? Trochę mała prędkość drona aby zrównać się z TIRem na autostradzie i po cichu wylądować.
No ale miękkie długie naczepy to jak pas startowy na lotniskowcu
Lepsze byłyby kontenery, bo magnes neodymowy przytrzymałby drona do metalu aby nie spadł, a impuls elektromagnesu znosiłby siłę magnesu i umożliwiał start. Chowałby się taki dron np.za bramką Viatoil aby kierowca go nie ujrzał , a czujnik magnetyczny ułatwiłby wybór momentu lądowania. Na Marsie pathfider lądował w oparciu o nadmuchane poduszki powietrzne więc sposobów lądowania na pace jest więcej. Problemem byłyby turbulencje więc lepiej czaić się na TIR-a na zjeździe lub w pobliżu knajpy lub stacji benzynowej.
Patrzyłby dron kiedy kierowca idzie się odlać i wtedy bezpiecznie by dokował. No a jakby potrafił się wpiąć w gniazdo zasilania przyczepy to już byłby całkiem jak pijawka.Niestety prąd stały nie pozwala zawinąć zwoju transformatora na przewodzie zasilającym przyczepę.
No ale przyczepiony do dachu wysuwałby mały wiatraczek i ładowałby się w strumieniu powietrza o prędkości 100 km/h co ze wzoru na energię z wiatru, która jest proporcjonalna do sześcianu prędkości wiatru, dawałoby sporą moc przy małej średnicy wiatraka.Wiatraki energetyczne pracują już przy 3-4 m/s, a my tu mamy ok. 30 m/s czyli 1000 razy większą moc.
Zatem wystarczyłoby przestawić do poziomu rotory silniczków tricoptera, albo zadokować go w pionie, a same silniczki napędowe zamieniłyby się w 3 generatory.Zatem akumulator naładowałaby się szybciej niż w 45 minut.
Wygląda na to że problem napędu byłby rozwiązany. Gorzej z automatyką .Widziałem niedawno programy nawigujące autopilotem w aucie które trzymały się linii pasów dzięki kamerze. Triicopter lecący na bezpiecznej wysokości np. 5 m nad drogą , nie musiałby mieć idealnego prowadzenia jak auto i mógłby się trzymać szosy , torów czy linii energetycznej lub rzeki.
A propos rzeki to też rozważałem czy tricopterem nie lądować na wodzie i nie pozwolić mu się spławiać z powrotem do bazy. Na wodzie byłby poza zasięgiem łap ludzkich i nie dość, że by się zbliżał do celu to miałby czas się ładować od słońca. Mała kotwica pozwoliłaby zatrzymać go lub spowolnić czyli włączyć hydroturbinę. To rozwiązanie miałoby zapewnić powrót w dni bez słońca.Zresztą po rzekach pływają też statki i barki, więc pasażer na gapę zawsze coś tam dla siebie znajdzie. Czyli czujnik ruchu PIR i dron alarmowałby operatora. że trafia się okazja, a ten w oparciu o obraz z kamery podejmowałby decyzję czy zrobić abordaż. Mapuję transformatory wiejskie to taki dron siadając na izolatorze mógłby wypuścić w dól linkę uziemiającą i ładować się z 380V.
Ponieważ nie mogło to by być w terenie zabudowanym potrzebna jest mapa napowietrznych linii niskiego napięcia.Proszę dokładnie mapować woltaż linii aby dron nie usiadł na drucie 10-15 kV bo się za szybko naładuje.
No ale całkiem poważnie zacząłem rozważać co by dało kopa technologii. Wiadomo że potrzebna jest kasa.
Skoro mamy autonomię i prawie perpetuum mobile, to znaczy że można zacząć biznes bo nie wchodzimy w koszty związane z zatrudnianiem ludzi.
Może zatem zrobić armię dronów czyli pocztę lotniczą do drobnych przesyłek?
Czemu nie? Zawsze łączyłem zabawę z biznesem co dawało niezłe efekty.
Skoro ludzie bawią się w drony to bierzemy ich do spółki.
Każdy mieszka w innej lokalizacji więc będzie operatorem rejonu i gdyby trzeba było to pojedzie do awarii drona.
Zmniejsza się zatem potrzeba kapitału, bo każdy wnosi swój sprzęt. Kapitał ludzki już jest więc liczę na nowe pomysły.
Co potrzeba?
Potrzeba akcjonariuszy którzy dadzą metr płaskiego dachu na ogniwa słoneczne.
Po co dron ma tracić czas na ładowanie skoro może zadokować i odebrać energię już zmagazynowaną na dachu?
Gęstość stacji dokujących musiałaby wynosić co 10-15 km .
Na dachach byłyby stacje przeładunkowe tzn jeden dron przekazywałby przesyłkę drugiemu już naładowanemu, co dawałoby realną prędkość przesyłki 30 km/h.
Nawet rozważałem przyklejanie drona do samolotu rejsowego aby przyśpieszyć transport, ale tu szybko ABW by się tym zajęła.
Cumowanie na wielkich statkach gdzie jest 10 osób załogi to też nie problem, ale ideą poczty dronów jest szybka przesyłka na krótki dystans np. do 100-200 km, a taka poczta byłaby idealna w zatłoczonym mieście gdzie średnio w kwadrans dostarczałaby przesyłkę.
Zatem pomysł wydawał się realny i należało przeprowadzić próby a wejść na rynek z impetem aby giganci nie przejęli pomysłu.
Pominę tu teraz pomysł sterowców zasilanych energią słoneczną z powłoki pomalowanej farbą fotowoltaiczną w technologii CIGS, do transportu cięższych przesyłek.Takiemu nic by nie zagroziło.
Interesują mnie pasjonaci amatorzy dbający o swoje małe pojazdy i serwisujący je w domach, bo tacy ludzie mogą rozwinąć pomysł.
Taka armia dronów mogłaby unosić też przemienniki radiowe np. piko BTS GSM do sytuacji alarmowych jak np powódź , trzęsienie ziemi, gdzie telefonia komórkowa wysiada.
Kamery termowizyjne ułatwiłyby monitoring pożarów lasów, monitoring wałów powodziowych itd.
zacząłem się zastanawiać czy technologicznie jesteśmy już przygotowani.
Ludzie by się znaleźli.
Skrzyknąłbym do spółki kolegów krótkofalowców z całej Polski mających płaskie dachy, to by się zajęli serwisowaniem lądowisk.
Czyli projekt społecznościowy pozwoliłby aby nie dać się wysiudać gigantom.
Zresztą jakby się próbowali wepchać zawsze można stworzyć armię dronów bojowych do pilnowania naszego terenu
Wszystkie moje pomysły kiedyś wyśmiewane przez kolegów dziś przynoszą miliardy koncernom więc może tym razem warto by zainwestować. Trzeba wykupić patenty i poszukać pasjonatów wśród modelarzy.
Miałem o tym pisać na forum kilka miesięcy temu ale uznałem, że jest jeszcze za wcześnie. Post gdzieś tam leży niewysłany. Miałem najpierw przyglądnąć się stabilizacji lotu oraz układom autonomicznego sterowania.Chyba jednak za długo czekałem.
Coby marudni koledzy nie pisali że OT lub za długie, obiecuję, że w dni wolne od przesyłek armia dronów mapowałaby.
Jakby ktoś myślał, że: głupie, zmyśliłem że taka wizja nie od dziś , niedorzeczne, bajdurzenie i bzdura (skąd ja to znam) to zobaczymy za 5 lat. A może szybciej, oto co dziś znalazłem
http://www.komputerswiat.pl/nowosci/wydarzenia/2013/49/amazon-eksperymentuje-z-dronami-dostarczajacymi-przesylki.aspx