Czego nie mapujemy.

Sąsiedzi zza miedzy toczą interesującą dyskusję na temat miejsc, których nie mapujemy z moralnego punktu widzenia.
Takim przykładem u nas była akcja mapowania gniazd bociana białego gdzie umówiono się że nie mapujemy gniazd bociana czarnego zagrożonego wyginięciem.

Inny przykład to schrony przeciwlotnicze dla ludności cywilnej (Ukraina).
Może pomyśleli byśmy nad takim kodeksem etycznym mapowicza w realiach polskich?

Co im ma dać niemapowanie schronów to nie wiem. Przecież takie miejsca jak są oznaczone i jawne na listach to tym bardziej nie wolno do nich kierować ognia. Z tego tytułu szpitale są oznaczone dużymi czerwonymi krzyżami tudzież półksiężycami. Lekarze bez granic czy UNHCR stosują się do tej zasady i każdej ze stron konfliktu wskazują swoje lokalizacje. Podejrzewać mogę jedynie, że panowie za wschodnią granicą myślą swoimi kategoriami i jak będą mieć informacje gdzie się znajdują cywile przeciwnika to je wykorzystają jak w Odessie dwa lata temu.

Moim zdaniem wmyrda ma rację. Postawmy się w sytuacji że przebywamy w strefie wojny, zaczyna się nalot czy ostrzał, nie znamy terenu mamy mapę OSM i… giniemy, bo na mapie nie ma schronów. Wydaje mi się że nawet istnienie ich na mapie pozwoliło by uniknąć przypadkowych ostrzałów bo przecież są na PUBLICZNYCH mapach. Nie można by się powoływać że nie wiedziałem gdzie strzelam itp. Zbrodnia wojenna była od razu łatwiejsza do udowodnienia. Co do wschodnich standardów - właśnie możliwość powołania się na niewiedzę często kształtuję tamtejsze “standardy”.

No to już mamy jedną rzecz na “tak”. Coś na “nie”?

Ośrodki dla kobiet i dzieci - ofiar przemocy domowej.

A czemu? Ośrodki powinny mieć zabezpieczenia na wypadek wizyty nieproszonego gościa i na ogół mają. Boję się że ten temat mając dobre podłoże (chcemy coś chronić) zamienia nas na w “ojczólków” chcących dbać o wszystkie dzieci na tym świecie. Nie raz zastanawiałem się czy oznaczanie wejść do jaskiń nie spowoduje że jakiś dzieciak czy inny niedoświadczony tam nie zrobi sobie krzywdy. Z drugiej strony warto mieć na mapie, by tam przez przypadek tam nie wpaść. Nie sądzę żeby rolą “mapowiczów” było naprawianie świata - sądzę że dzieci powinni wychowywać rodzice. Nie mapowanie na mapie czegokolwiek - raczej nas cofa. Oczywiście to tylko IMHO :slight_smile:

Szczerze, uważam temat za niebyły i tylko dający potencjalną pożywkę płonnym dyskusjom, a przykład za nietrafiony.

W kontekście etycznym (są jeszcze inne) uważam, że zabranianie mapowania obiektów ze względu na ich klasę jest bezcelowe. Co nie znaczy, że nie ma rzeczy które nie powinny znaleźć się na mapie. Jedynym przykładem do tej pory wydaje mi się sytuacja gdzie pewien delikwent naniósł imiona i nazwiska właścicieli na domy w całej wsi.

Ale wszystko co jest dostępne publicznie i da się zweryfikować powinno być dostępne bez ograniczeń, nie kupuję argumentów o “zebraniu/przetworzeniu które znacząco ułatwia dostęp” (w domyśle złym ludziom).

Podsumowując, jako że poza jednym znanym mi przypadkiem nie było do tej pory żadnej sytuacji gdzie należałoby skasować czyjś wkład z powodów etycznych, uważam tworzenie kodeksów za zbędne. Samo ustalenie jego treści mogłoby niepotrzebnie dzielić społeczność i przyniosłoby więcej szkody. Przykład przytoczony był ekstremum, które jest jasne i budzi we mnie zaufanie, że społeczność potrafi sobie z nimi radzić w sposób indywidualny.

Zgadzam się z RicoElectrico.

Jeżeli mieli byśmy nie mapować czegoś ze względu na potencjalne wykorzystanie tych danych przez przestępców to na dzień dobry powinniśmy wywalić wszystkie kamery - wiedza o ich umiejscowieniu może pomóc w przejechaniu przez miasto bez natknięcia się na system ANPR (mogący potencjalnie informować służby o pojawieniu się skradzionych pojazdów) albo przejścia przez miasto bez wejścia w zasięg kamer monitoringu miejskiego. Nie wydaje mi się to rozsądnym pomysłem.

Jeżeli natomiast chodzi o wykorzystanie militarne/terrorystyczne, to powinna zniknąć cała infrastruktura krytyczna, czyli przede wszystkim sieć energetyczna, ujęcia wody, elementy sieci gazowej (np. stacje redukcyjne), ratownictwo, obrona cywilna etc…

Każdą informację da się wykorzystać w zły sposób. Lokalizacja szpitali na mapie może pomóc komuś w szybkim dotarciu do niego, ale również do zaplanowania ataku terrorystycznego albo nalotu. Słupy energetyczne (szczególnie WN) są bardzo charakterystycznym elementem krajobrazu, ale informacja o ich dokładnym położeniu i przebiegu może pomóc w zniszczeniu ich, aby odciąć miasto od prądu. Oznaczenie na mapie ogródków działkowych (albo sklepów, aptek, szkół, salonów samochodowych…) może pomóc w dotarciu do nich, ale równie dobrze można dzięki temu znaleźć ogródki znajdujące się najdalej od posterunku policji, żeby w trakcie kradzieży mieć większe szanse na ucieczkę. Lokalizacja hydrantów może pomóc strażakom (szczególnie na wsi, gdzie czasami trzeba przejechać kilkaset metrów - a często więcej - żeby mieć szansę znaleźć zakopany i zarośnięty hydrant), ale równie dobrze jakiś psychol może wykorzystać taką informację do zalania ich wszystkich betonem i podpalenia czegoś w pobliżu.

Był taki pan tutaj, co optował za wywaleniem fotoradarów z OSM - bo informowanie kierowców o nich zabija ludzi :slight_smile:

Jeśli sam urząd miasta ukrywa szczegółowe informacje o lokalizacji takich ośrodków, to uważam że nie powinno się wychodzić przed szereg. Niby powinny być chronione, ale po co ułatwiać? Kto potrzebuje wiedzieć, ten wie.

Edit: sam budynek oczywiście powinien być na mapie, płot, brama itp, tylko bez szczegółowej informacji, co tam się mieści (tablicy informacyjnej na budynku nie ma).

+1.
To dobry przykład.

Można nie mapować punktów ujęcia wody pitnej, by terroryści ich nie zatruli :wink:

Ja z moralnego punktu widzenia nie mapuję tylko jednego rodzaju obiektów - punktów ksero czynnych 24/7.

Zdecydowanie głupota. Ale cóż znaczy moje słowo przeciwko większości.